środa, stycznia 8

Zamek Moszna

Brak komentarzy:
 
Podobno ma 99 wież i 365 pokoi. Na polowania przyjeżdżał tu sam cesarz Wilhelm II, a został wybudowany dzięki bogactwu czarnego złota. Oparł się barbarzyństwu armii czerwonej i nie dał się zamienić w ruinę za czasów PRL-u. O czym mowa? O zamku Moszna - perełce architektonicznej Dolnego Śląska. 


Początkowo w Mosznej, wsi leżącej lekko ponad 30 km od Opola, znajdował się tylko barokowy pałac wybudowany w połowie XVII wieku. Do budowy, widocznego na zdjęciu po lewej stronie, nowego skrzydła przyczynił się pożar pałacu w 1897 roku. Ówczesny właściciel Franz Hubert Tiele-Winckler, potentat górniczy, postanowił rozbudować rezydencję swojego rodu nadając jej bardziej okazały charakter.
W cztery lata powstała zachwycająca zarówno swoim ogromem jak i formą część zamkowa. 

Wspomniałem, że do zamku na polowania przyjeżdżał sam cesarz Wilhelm II. Wiąże się z tym ciekawa historia. Otóż kiedy cesarz szykował się do wojny próbował namówić Franza Tiele-Wincklera do wystawienia znacznego oddziału wojska. Ten był jednak przeciwny wojnom i odmówił swojemu władcy, tłumacząc się brakiem pieniędzy. 
By udobruchać rozgniewanego cesarza zaprosił go na polowanie. Wiedział, że Wilhelm kochał podróżować swoim osobistym pociągiem. Specjalnie dla niego wybudował istniejącą do dziś (choć już nieczynną) linię kolejową. Kiedy cesarz dojechał na miejsce witały go figury dwóch gladiatorów.

Widokówka ukazująca figury gladiatorów, czterorzędowy park i na ostatnim planie Zamek Moszna.
Poniżej widok obecny.


Polowanie jednak nie było jedynym sposobem na udobruchanie cesarza. Spodobało mu się w Mosznej tak bardzo, że w 1911 roku zaczęto budowę drugiego skrzydła, w którym dziś można wynająć apartament cesarski. Cena za noc? Jedynie 400 zł. 

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej to polecam zwiedzanie zamku. O pełnych godzinach ruszają wycieczki. Miła Pani przewodnik oprowadza po pałacu opowiadając jego barwną historię. Jest on w bardzo dobrym stanie i poza wyposażeniem takim jak obrazy, żyrandole czy meble, które przepadło podczas wojny, oparł się burzliwej historii XX wieku i naprawdę warto go odwiedzić. Do marca 2013 roku mieściło się w nim uzdrowisko dla chorych na nerwicę i depresję. Obecnie leczy się ich w znajdującym się nieopodal pawilonie wybudowanym w pięknym wiekowym parku. Sam zamek zarabia na swoje utrzymanie przyjmując gości hotelowych. Znajduje się tam również przepiękna sala restauracyjna w której można zorganizować wesele. W zamkowej kaplicy odbywają się koncerty muzyki poważnej, a w dawnym gabinecie właściciela uczestniczyć można w spotkaniach literackich.


Okolice zamku są bardzo lubiane przez koty.


Zamkowa restauracja. W tle oranżeria.

Oryginalne schody z drzewa Sandałowca. Materiał pochodzi z Cejlonu gdzie kolonię posiadał dziedzic zamku.



Sala lustrzana. Podobno jeszcze 15 lat po wojnie leżały w niej potłuczone lustra. Dziś to jedno przypomina o dawnej świetności.

Widok z balkonu biegnącego między biblioteką, a biurem dziedzica.

Zafascynowany katedrą Notre Dame, właściciel kazał pokryć całą budowlę takimi rzeźbami.

Zachowane zdjęcie biura Franza Huberta Tiele-Wincklera
Poniżej obecny stan.




Ponad stuletnie rododendrony znalazły tu wspaniały klimat do wzrostu. 
Moja rodzina z którą zwiedzałem zamek.

Nekropolia rodziny Tiele-Winckler.










Brak komentarzy:

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff