czwartek, września 5

Wiślana Trasa Rowerowa - Fordon - Płock

Brak komentarzy:
 


W lipcu wybrałem się rowerem do Płocka. Umówiłem się ze znajomymi na festiwal "REGGAELAND" i postanowiłem, że przy okazji sprawdzę miejsca, którymi ma zostać poprowadzona "Wiślana Trasa Rowerowa". 




O samej trasie przeczytałem na portalu Wirtualne Szlaki, który gorąco polecam bo można znaleźć tam rewelacyjne opisy szlaków w naszym województwie. Opis planowanej drogi można znaleźć pod tym linkiem.

Moja trasa nieznacznie różniła się od tej, którą już niedługo będą jeździć rowerzyści z całej Polski, a to za sprawą tego, że nie mając jasno wytyczonych dróg jechałem tam gdzie wydawało mi się to korzystniejsze. Nie zależało mi przy tym, żeby jechać trasą możliwie krótką (choć tylko do czasu). Bardziej chciałem zobaczyć jak najwięcej ciekawych miejsc. Koniecznie chciałem przeprawić się promem w Nieszawie i możliwie często zmieniać brzeg Wisły. Udało mi się to 5 razy zanim dojechałem do celu czyli prawobrzeżnej części Płocka.

Wycieczkę zacząłem dość wcześnie bo jeszcze przed 6 rano. Miałem w planach dojechać na 15 do Płocka, gdzie czekać mieli na mnie znajomi. Wyruszyłem z Fordonu i drogą krajową nr. 80 dojechałem do Torunia. Już na tym odcinku miałem pierwsze odcięcie prądu i musiałem zrobić sobie nieplanowany przystanek po zaledwie 20 km. Po śniadaniu i odpoczynku pognałem w stronę Torunia i po za krótkimi przerwami na zdjęcia nie musiałem stawać bo siły dopisywały. Ranek był ciepły i słoneczny i chciało się jechać do przodu.






Zatrzymałem się przy dwóch pomnikach upamiętniających tragiczne wydarzenia. Pierwszy to miejsce uprowadzenia księdza Popiełuszki. Drugi pomnik upamiętnia najtragiczniejszą w historii Polski katastrofę kolejową. W 1980 roku doszło do zderzenia pociągu pasażerskiego z transportowym niedaleko stacji w Otłoczynie. Zginęło wtedy 65 osób. Miejsce jest niesamowite, bo mimo, że jest to las to panuje tam przeraźliwa cisza, a ciało przechodzą ciarki.

Zdjęcia starego domu zrobione były w Toruniu, przy wylotówce na Włocławek.

Kolejnym przystankiem był Ciechocinek. Po drodze spotkałem wprawdzie bardzo ciekawych rowerzystów, ale o nich pisałem już w innym poście do którego załączam link, dlatego nie będę się powtarzał.

W Ciechocinku nie byłem od lat. Zawsze jeździło się tam na wycieczki w podstawówce i zapamiętałem te miejsce jako dość sporą sanatoryjną miejscowość pełną turystów. Kiedy tam dotarłem ulice były puste i coś mi w tym nie grało dopóki nie spotkałem miłej Pani, która zrobiła mi zdjęcie i wyjaśniła, że przecież jest dopiero 8 rano. Pokręciłem się trochę po miasteczku obiecując sobie, że jeszcze tam wrócę bo spodobała mi się stara zabudowa tego miejsca.




Z Ciechocinka do Nieszawy, która była kolejnym punktem na trasie, prowadzi ścieżka rowerowa wyłożona polbrukiem. Z początku nie chciałem nią jechać bo co chwilę była przecinana zjazdem na pole, ale szybko na nią wróciłem gdyż asfalt zdecydowanie nie nadawał się do jazdy. Prędko dotarłem do Nieszawy i po zorientowaniu się gdzie jest prom i o której odpływa mogłem pozwolić sobie na 40 minutowy postój. 
Oczywiście nie traciłem tego czasu na siedzenie na ławeczce.
Zwiedziłem miasteczko i przeczytałem ciekawą historię tego miejsca. Okazuje się, że Nieszawa leżała kiedyś zaraz koło Torunia, ale wredne pierniki przegoniły biednych nieszawian w górę rzeki ;)

W Nieszawie zachwyciła mnie piękna kamienica zaprojektowana i wybudowana przez niejakiego Stanisława Noakowskiego. Mieścina mała, a co za tym idzie bardzo spokojna. Największą chyba atrakcją jest prom, którym można przeprawić się na drugi brzeg Wisły.
Na starym rynku miałem okazję podziwiać starego czerwonego poloneza, cud techniki PRL.









Jadąc znowu prawym brzegiem Wisły podziwiałem wspaniałe krajobrazy jakie się roztaczają z pagórków nad rzeką. Zrobiło się naprawdę ciepło i marzyłem o prysznicu. Na szczęście przed Włocławkiem pozwolono mi skorzystać z węża ogrodowego przy jednym z gospodarstw. Zanim jednak dotarłem do trzeciego największego miasta województwa nieoczekiwanie znalazłem zamek, a właściwie jego ruiny.

Zamek w latach swojej świetności musiał być sporych rozmiarów. Wspaniale położony na górce nad Wisłą na pewno będzie atrakcją planowanego szlaku. Przez Bobrowniki (bo tam się znajduje) przebiega już wprawdzie szlak rowerowy, ale na pewno zostanie on włączony w ten ogólnopolski. O zamku można przeczytać na stronie http://www.bobrownikinadwisla.pl



Kolejnym krótkim przystankiem była wioska Stary Bógpomóż, gdzie musiałem zrobić sobie żartobliwą fotkę. Rower to dobry statyw!



Droga już dawała mi się we znaki i z nadzieją wpatrywałem się w dymiące kominy Anwilu. Jednak jak się okazało wciąż miałem spory kawałek nim dotarłem do Włocławka. Wróciłem na lewy brzeg i spędziłem około godziny kręcąc się po ciekawej starówce tego nadwiślańskiego miasta. Widać, że powoli zmienia swoje przemysłowe oblicze i nabiera kolorów. Remontuje się place i kamienice. Niestety wciąż jest sporo miejsc, które straszą i kontrastują z brukowanymi ulicami. Posilając się na bulwarze poznałem młodą portrecistkę z Włocławka, polecam jej profil - https://www.facebook.com/pseudoPhotography?fref=ts

Włocławek to kolejne warte odwiedzenia miasto na trasie wzdłuż Wisły, polecam się tam zatrzymać i pokrążyć trochę po starym mieście.









Wyjeżdżając z Włocławka musiałem się mocno sprężyć. Robiło się późno, a znajomi donosili, że w Płocku kropi. Nie chcąc zbyt długo jechać w deszczu postanowiłem się sprężyć i porzuciłem plan powrotu na prawy brzeg rzeki i ruszyłem zatłoczoną i wąską drogą krajową nr. 62. Stanowczo jej nie polecam rowerzystom. Lepiej wybrać się prawym brzegiem przez Dobrzyń Nad Wisłą. Wprawdzie nie jechałem tamtędy bo trasa jest dłuższa, ale podobno ruch jest tam dużo mniejszy.

Niestety jeszcze we Włocławku padła mi bateria od aparatu (chyba zapomniałem o ładowaniu) i ostatnie kilometry nie są uwiecznione. Utrzymywałem stałą prędkość 30 km/h i przypłaciłem to odcięciem prądu w połowie drogi do Płocka. Wtedy też minęli mnie Kasia i Michał jadący na stopa z Bydgoszczy. Dodali mi trochę otuchy dzwoniąc do mnie. Bez problemu dotarłem potem do Płocka, który mnie szczerze zdziwił i zachwycił.

Pierwsza rzecz - ten diabelny most. Totalnie nie miałem siły przez niego przejechać, wlokłem się niemiłosiernie bo wiał silny wiatr, a ja już byłem zmęczony (oj gdzie ta forma z przed roku gdzie niewzruszony jechałem na Woodstock). 
Jednak widok jaki się z niego roztaczał wynagrodził mi wszelki wysiłek. Gorąco polecam wizytę w tym mieście. Jest bardzo malownicze i sporo tam zabytków. Najlepiej wybrać się tam tak jak ja na festiwal. 
Każdy znajdzie tam coś dla siebie, zarówno Audioriver dla fanów muzyki elektronicznej, Polish Hip Hop Festiwal czy wspomniany już Reggaeland. Oj dzieje się w tym Płocku dzieje i jest naprawdę ładnie. Na pewno tam wrócę i zrobię jakąś fotorelację z tego miejsca.

Na liczniku miałem 160 km, jechałem łącznie 10 godzin wliczając 3 godziny przerw. Spotkałem po drodze ciekawych ludzi i widziałem sporo pięknych miejsc. Nie mogę się doczekać kiedy wytyczona zostanie cała Wiślana Trasa Rowerowa. Wybiorę się wtedy na pewno z moimi sakwami i przejadę w górę i w dół rzeki oboma brzegami.

Na koniec kilka zdjęć z Płocka i przebieg mojej trasy na google maps - http://goo.gl/maps/2VLhF












Brak komentarzy:

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff