sobota, września 14

Fordońska Noc Sztuki

Brak komentarzy:
 
Fordon do 1973 roku był samodzielnym miastem leżącym nad Wisłą. Niestety dużo większa Bydgoszcz upomniała się o te malowniczo położone miasteczko i wcieliła je w swoje granice. Od tego czasu wybudowano tutaj wielką noclegownię dla 70 tysięcy ludzi i nic po za tym. Jest wprawdzie uniwersytet i kilka kebabów pomieszanych ze sklepami, ale miejsca na to by się spotkać ze znajomymi w długie wieczory brak. Do kina musimy jechać z przesiadkami, w pubach dostać można w zęby, a na dobrą kawę czy kolację możecie co najwyżej wpaść do mnie.

A wiecie moi mili, że przed wojną było tutaj 11 restauracji? Plaża i kąpielisko? Wiecie, że w zgodzie mieszkali tutaj Niemcy, Polacy i Żydzi? Działały liczne zakłady produkcyjne, w których sporo pracowników było z Bydgoszczy, a Fordon był pięknym miasteczkiem niczym Kazimierz Dolny, tyle że na północy?

Niestety z dawnej świetności zostały rozpadające się domki, walące ceglane mury i kałuże w brukowanych uliczkach. Teraz nikt się tutaj nie zapuszcza, a miasto podatki fordoniaków inwestuje na inne, odległe nam cele. Szkoda bo te miejsce ma potencjał, można by tu przecież zrobić bulwar nad Wisłą, postawić kawiarenki, wyremontować elewacje i ściągnąć ludzi, żeby w spokoju odpoczywali od zgiełku miasta.

Dziś martwy z reguły fordoński rynek odwiedzili kuglarze, historycy i artyści. W kościele św. Mikołaja można było posłuchać historii Wyszogrodu, Fordonu i pogranicza. W starej synagodze, którą mozolnie próbuje wyremontować fundacja Yakiza odbyły się warsztaty fotograficzne. Na jej murach można było obejrzeć reprodukcje obrazów Leona Wyczółkowskiego i instalację Natalii Wiśniewskiej pt. "Przepraszam".
Na rynku za to odbyły się koncerty, a dzieci mimo złej pogody goniły bańki mydlane puszczane przez ulicznych artystów.

Ilość ludzi, którzy stawili się by wziąć udział w atrakcjach zorganizowanych przy okazji Fordońskiej Nocy Sztuki, niezbicie świadczy, że Fordon potrzebuje takich imprez. Chcemy by coś się działo.
Bo przecież jakie to fajne, kiedy nie muszę jechać 40 minut, a mieszkam na Przylesiu czyli najbliżej miasta, żeby dostać się na stary rynek. Wystarczyło 10 minut rowerem i już byłem na naszym fordońskim starym rynku.


Muszę wspomnieć jeszcze o duchu jaki unosi się w starej synagodze. Byłem tam pierwszy raz, do tej pory oglądałem tylko jak postępuje remont elewacji. W środku okazuje się, że jest to naprawdę spory budynek. Palące się świeczki na menorze ustawionej w centrum głównego pomieszczenia przypominają jaka była pierwotna funkcja tego miejsca. Za to na wejściu dalej stoi barierka prowadząca obok kasy biletowej istniejącego tu od czasu wojny kina. Jaki to kontrast. Niemcy w czasie wojny i Polacy po wojnie mieli tu kino. A przed wojną pokolenia Żydów przychodziło się tutaj modlić. Szkoda, że już nie ma u nas tej wielokulturowości. 

Świetnym uzupełnieniem całości jest instalacja  Natalii Wiśniewskiej o której już wspomniałem. Cisza jaka tam, w synagodze, panuje nadaje nostalgicznego klimatu Fordonu, miasta którego już nie ma.















Brak komentarzy:

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff