Razem z Filipem postanowiłem sprawdzić czy w Borach Tucholskich są dobre warunki na biegówki. Zaplanowałem trasę z Wierzchucina do Tlenia, wsiedliśmy w poranny pociąg i dotarliśmy do ukochanych lasów.
Trasa zaplanowana, można ruszać!
Wytyczona przeze mnie marszruta opierała się na czarnym, niebieskim, zielonym i żółtym szlaku. Jednak gdzieś mi się zaplątał w plecaku notes i musieliśmy improwizować. Wyznaczyliśmy azymut na Tleń i ruszyliśmy przed siebie.
Warunki okazały się idealne. Wprawdzie Filip lekko narzekał na świeży śnieg, który spadł dzień wcześniej, ale nie stanowił on zbyt wielkiej przeszkody. 90% naszej trasy wiodła przez totalnie zaśnieżone drogi leśne i polne. Ludzi praktycznie po drodze nie było i tylko ptaki czasami dawały o sobie znać.
Zima jest tak piękna, że cały czas byliśmy nią oczarowani i cieszyliśmy się z tego, że zamiast siedzieć w mieście możemy szusować po leśnych odstępach. Filip nawet padł na kolana w hołdzie przyrodzie ;)
Z moich późniejszych domowych wyliczeń wynika, że udało nam się przebyć około 22 km. Zmęczony byłem okrutny, ale zdecydowanie warto się zmęczyć w takich okolicznościach przyrody.
Zimą stojaki rowerowe służą narciarzom ;)
Oczarowało mnie te wejście do domu prosto z drogi.
Też bym tak chciał!
Też bym tak chciał!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz