poniedziałek, października 26

Góra Wiatrów

Brak komentarzy:
 
W zeszłym tygodniu ogłoszono, że kolarski klasyk czyli podjazd pod Mont Ventoux wraca na Tour de France. Kolarze do tej pory zmagali się z tą zabójczą górą 15 razy podczas tego największego na świecie kolarskiego wyścigu etapowego. Ja sam górę zdobywałem trzy razy, choć jeszcze ani razu na rowerze i tylko dwa razy na piechotę.

Słynne schronisko na szczycie Mont Ventoux

Ostatnie metry zmagań kolarzy


Można powiedzieć, że ta góra mnie prześladuje. Znałem ją na długo zanim postanowiłem jechać do Francji na winobranie. Czytałem legendy, artykuły, oglądałem ją w telewizji podczas kolarskich relacji. Przeżywałem jej trudy razem z Sylwestrem Szmydem, który wygrał na niej etap Critérium du Dauphiné Libéré w 2009 roku.


Kiedy na samym początku naszej francuskiej przygody dojeżdżaliśmy do Orange, miasta leżącego na północ od miejsca gdzie mieliśmy spędzić 2 miesiące Gizi, którego busem jechaliśmy powiedział, że za chwilę zobaczymy Mont Ventoux. Byłem bardzo zaskoczony bo jakoś nie zdawałem sobie wcześniej sprawy z tego, że leży ona w tym regionie. Okazuje się, że góruje ona nad całą okolicą i nawet będąc 80 km od niej, wciąż ją widzieliśmy. Odtąd miała mi towarzyszyć prawie każdego dnia pobytu w Prowansji. Zdarzały się dni kiedy zbieraliśmy winogrona obserwując jak zza góry wiatrów wyłania się wschodzące słońce. Piękny widok, niestety na zdjęcia trzeba będzie poczekać do przyszłego roku jak wrócę tam z dobrym obiektywem.


Zachód słońca na górze Wiatrów

Oczywiste było, że prędzej czy później się na nią wybiorę. I choć nie miałem ani formy, ani dobrego roweru to sposób znalazłem. W sumie byłem na niej trzy razy. Pierwszy był wesoły, ale nie stanowił żadnego wysiłku. Wystarczyło złapać stopa i wjechać elegancko na pace pick-upa z piątką (ok, liczę jeszcze Marzenę, która jechała w środku) znajomych.


fot. Mateusz Gizler


Za drugim razem nie udało nam się zdobyć szczytu. Szliśmy z Kamilem i Michałem i polegliśmy na czytaniu oznaczeń francuskich szlaków (skrzyżowane linie oznaczają, że tędy nie wiedzie droga!). Tak pechowo wyszliśmy, że trzeba było wracać bardzo kamienistym wąwozem, gdzie każdy krok groził skręceniem nogi, a o zdobywaniu szczytu mowy nie było. Zdjęcia z tego wypadu niestety są beznadziejne, ale komórka lepszych nie robi..(są jeszcze jakieś na negatywach, ale te wciąż niezeskanowane).


Tak się oznacza szlaki we Francji [sic!]

Owszem, zgubiliśmy się i wracaliśmy na oślep,
ale jak się później okazało, tamtędy serio biegł szlak.




Owocne okazało się dopiero drugie podejście na szczyt. Wyruszyliśmy zdobywać górę dwunastoosobową grupą jednak już na samym początku dalszą wędrówkę odpuściły dwie koleżanki, które dotarły na górę stopem. Podejście okazało się bardzo trudne. Treking zajął nam około 6 godzin w ciągłym słońcu. Góra wzięła swoją nazwę od wiejących tam silnych wiatrów. Jak na złość tego dnia wiało tylko na szczycie. Było bardzo gorąco i naprawdę sporo się napociliśmy, żeby dotrzeć do końca. Zajęło nam to sporo czasu bo podejście zaczynało się na 400 metrach, a szczyt znajduje się na wysokości 1916 metrów.


Droga z początku wiedzie przez winnice malowniczo położone na stokach u podnóży szerokiej na cały widnokrąg góry. Większość trasy przez zbocze góry wiatrów jest bardzo kamienista. Sporo na niej lasów cedrów i kiedy tylko udaje się wyjść na otwartą przestrzeń oczom ukazują się zapierające wdech w piersiach widoki.



Mont Ventoux stanowi pierwszy szczyt Pre-Alp. Jeśli nie ma chmur to widać dobrze Alpy, w tym szczyty mające po cztery tysiące metrów, przy naprawdę rewelacyjnej widoczności widać jeszcze morze Śródziemne i Pireneje. Warto się tam wybrać, nawet jeśli tylko samochodem. Choć polecam wędrówkę bo zbocza góry kryją wiele tajemnic natury.

To właśnie na tej górze zaczął się alpinizm. W 1336 roku zdobył ją Franscesco Petarka opisując później swoją wspinaczkę. 


Sam na pewno wrócę tam z kolarzówką w 2016 roku, kto wie - może nawet uda mi się kibicować Michałowi Kwiatkowskiemu i Rafałowi Majce podczas Tour de France?

Wam jeśli zamierzacie zdobyć górę na piechotę polecam zacząć wędrówkę w miejscowości Sainte Colombe. Stąd szukajcie żółtych kreseczek oznaczających szlak. Są mocno pochowane więc musicie być bardzo uważni. Szlak zaczyna się koło restauracji leżącej na przeciwko dużego parkingu, zaraz obok krzyża ze zdjęcia poniżej. Koniecznie zabierzcie ze sobą dużo wody bo po drodze nie ma strumieni. Nawet jeśli na dole panuje upał to na szczycie będzie bardzo zimno. Polar i kurtka przeciwwiatrowa, oraz czapka są niezbędne.

A jeśli chcecie wjechać na górę samochodem to lepiej przemyślcie, czy jest wystarczająco mocny. Podjazd to dwudziestu kilometrowa ściana o nachyleniu od 8 do 12 stopni. Potężny wycisk dla silnika i hamulców.





Pre-Alpy

Obiad zdobywców

Kapliczka na szczycie, w tle dolina Rodanu




Brak komentarzy:

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff